piątek, 15 maja 2015

Wiza



Dzisiaj kwestia wizy. Dostałam! I to już jakiś czas temu, bo 4 maja. Wszystkie nerwy związane z wizytą w ambasadzie okazały się nic nie warte.

Ale od początku.
Rozmowę miałam mieć na 8:30. Pod ambasadą byłam już kilka minut po 8 i okazało się, że nic za wcześnie, bo kolejka była ogromna! Wpuszczano ludzi tylko wtedy, gdy ktoś wychodził, wreszcie przyszedł czas i na mnie. najpierw sprawdzano, czy czasami nie wnoszę czegoś "niedozwolonego" no i oczywiście.... ta cała maszyna ZAPIKAŁA! Brawo! No ale puścili mnie dalej. Następna kolejka spotkała mnie przy okienku w którym miałam dostać swój numerek, tam też babeczka wręczyła mi broszurkę z moimi prawami i... następne okienko z następną kolejką, ale tu poszło szybciej bo chodziło tylko o odciski palców. Kolejna chwila czekania i mój numerek wyświetlił nad okienkiem jak się później okazało przemiłej pani konsul. Była bardzo uśmiechnięta i bardzo zajęta wpisywaniem czegoś do komputera.

Pytania jakie usłyszałam:
1. Jakie masz plany na ten rok w USA?
2. Jakie masz doświadczenie w pracy z dziećmi?
3. Czy studiujesz i który rok?
4. Co chcesz robić po powrocie?
5. Czy dostałaś broszurę z prawami i czy je rozumiesz?

Tyle. Po tej krótkiej rozmowie pożyczyła mi udanego roku w USA. Nie pamiętam kiedy ostatnio cieszyłam się tak jak wtedy. Tam było naprawdę miło. Cały mój stres tak naprawdę minął wraz z przekroczeniem progu ambasady. Nie warto się na tym skupiać, bo mogę sama teraz potwierdzić, że to formalność, choć z drugiej strony rozumiem osoby, które to przeżywają.

Aktualnie myślę nad prezentami dla rodziny. Zastanawiam się, czy dzieciom kupować coś "polskiego". Nie chcę żeby rzuciły to zaraz w kąt, C. jest fanem superbohaterów a N. jak to dziewczyna uwielbia księżniczki. Postanowiłam z tego wybrnąć w ten sposób, że po prostu zapytałam Hostkę i teraz czekam na odpowiedź.

Dla niej już zamówiłam prezent. Dość banalny, bo często kupowany Hostkom:


A tak będzie wyglądał mój pokój: